Przebrałam się w
czarną bluzkę z rękawem trzy- czwarte i granatowe rurki. Włosy rozpuszczone,
czy zostawić w kitce? A dobra! Niech będzie, że zaszaleję- rozpuszczę, co mi
szkodzi, najwyżej będą mi się pławić w obiecanej kawie. Usta przeciągnęłam
lekko błyszczykiem, a rzęsy tuszem to rzęs, co było w tych warunkach nie lada
wyczynem, ponieważ nigdzie ani widu, ani słychu kawałka lusterka!
-No, możemy iść!-
wyszłam szamocząc się z torebką, żeby znaleźć telefon. A pies go srał! Jak nie
będzie potrzebny, to sam się nawinie!
-To chodźmy, tu nie
daleko jest podobno jakaś mała, ale mila kawiarenka- hm, kawiarenka może być
miła? Dobra, to sportowiec, a nie humanista! Do tego jak ten sportowiec się
uśmiecha! I tak. Teraz mój standardowy problem- o czym ja mam z nim niby do
cholerki rozmawiać?!
-Trema przed
mistrzostwami jest?- zadałam pierwsze, lepsze pytanie, które przyszło na mi
myśl.
-Trema? Nie, jeszcze
nie, ale z godzinę przed meczem otwarcia może być różnie.
-Na pewno będzie
dobrze, ja tam w Ciebie wierzę- zapewniłam, potykając się na prostej
powierzchni ot, taki standard. Mam nadzieję, że chociaż tego nie zauważył.
-To miłe- zaśmiał
się, otwierając przede mną drzwi od kawiarni. Pełna kultura, nie ma się czego
doczepić. Wnętrze utrzymane było w stylu retro, ale miało w sobie coś takiego,
że wiedziałam, że stanie się jednym z
moich ulubionych miejsc w Warszawie.
Zajęliśmy stolik przy oknie, dzięki czemu
miałam wyśmienity widok na to, co dzieje się na ulicy. Moim zboczeniem był
fakt, że uwielbiałam obserwować ludzi, ich zachowania. Podeszła do nas młoda
(ładna) kelnerka, która wręcz rozbierała Lewandowskiego wzrokiem. No hellou!?
Ja tu jestem! A Ty koleżanko masz tylko
zapisać dwie kawy, szarlotkę i sernik dla mnie z racji tego, ze nie znoszę
ciast z owocami.
-Opowiedz mi coś o
sobie- poprosił.
-Hm, mam na imię Ala,
pochodzę z Torunia, skończyłam technikum hotelarskie, mam dwa zwierzaki; psa i
siostrę Nadię, marzy mi się jakiś mały hotelik w górach- wyrecytowałam- z czego
się śmiejesz?
-Z tych zwierzaków.
-Jedno groźniejsze od
drugiego- zapewniłam- ale tak serio, to Młoda jest kochana- ja tego NIE
powiedziałam. Gdyby ten pasożyt się o tym dowiedział, nie miałabym życia- ale
czasami mnie irytuje.
-Duża jest różnica
między Wami?
-No trzy lata są,
niby nie dużo, ale gdy był przełom gimnazjum- technikum, wtedy była widoczna ta
różnica, teraz jest lepiej, tym bardziej jak nie ma mnie w domu.
-Wspominałaś, że
chcesz iść za rok na studia, jaki kierunek?
-Biotechnologia-
spojrzał na mnie zdziwiony- no co?
-Mnie by przerażał
ten kierunek, nie byłem orłem w szkole- przyznał- ale to trochę się ni jak ma z
hotelami.
-Jedno nie wyklucza
drugiego. Maturę z chemii i biologii zdałam nie najgorzej, więc jakieś szanse
mam- nie ma co się przechwalać, ze chemia była rozszerzona- a Ty? Chyba masz
jakieś inne życie poza piłką?
-Jakieś mam, ale
przyznam szczerze, że jest mało czasu na nie.
-Dlatego dziwię się i
zarazem podziwiam sportowców- stwierdziłam podjadając ciasto.
-Dlaczego?
-Macie mało czasu dla
swoich bliskich, na jakieś rodzinne wypady, czy inne rzeczy tego typu.
-Coś za coś. Robimy
to co kochamy, jeszcze nam za to płacą- przyznał- chociaż nie raz dostaję
opieprz od mamy, że rzadko dzwonię i przyjeżdżam do Warszawy- zaśmiał się.
-Grasz w Niemczech-
bardziej stwierdziłam niż zapytałam- wujek Google- odpowiedziałam napotykając
nieme pytanie w jego oczach – wspominałam Ci, że w dziedzinie sportu jestem
noga. Poza Tobą i Wojtkiem nie kojarzę nikogo z naszej kadry- no dobra. Wiem
jeszcze który to Smuda i Błaszczykowski, ale podziękowania mogę skierować tylko
i wyłącznie w stronę reklamy Biedronki. Codziennie niskie ceny, każdy tworzy
drużynę narodową i tak dalej.
-Wszystko jeszcze
można nadrobić- o tak. Szczególnie wtedy, gdy będę zbierać ich bieliznę
porozrzucaną po całym pokoju. To będę wręcz wymarzone warunki do zwierania
znajomości. Jeszcze może słit focie sobie z nimi zrobię? Na fejsbuczka- chociaż
przede wszystkim mam nadzieję, że uda mi się zmienić Twój stosunek do sportu,
albo chociaż do piłki nożnej- uśmiechnął się zawadiacko.
-Chcesz zacząć
dokonywać rzeczy nie możliwych?- spojrzałam na niego z powątpieniem. Ja i
piłka? No way! To się nie może udać. Ten plan jest spalony na starcie.
-Nigdy nie mów nigdy-
stwierdził tajemniczo.
Hotel
Skończyłam sprzątać w
łazience i nawet pozwijałam porozrzucane ciuchy, chociaż to nie leżało już w moich kompetencjach, ale nie mogłam patrzeć
na ten bajzer.
-Chcesz soku?- spytał
Wojtek leżąc na łóżku i pisząc coś na telefonie. Pewnie słodki sms-ik, do
któreś z piękności, z plaży.
-Jaki masz?
-Porzeczkowy,
pomarańczowy i jabłkowy- wyrecytował- a nie, jabłkowy Sara wypiła.
-Kto?! – yy, tak .
Tego pytania miało nie być, a w każdym bądź razie, nie w tym tonie.
-No córka Łukasza,
wczoraj ją z Robertem trochę mieliśmy, bo Piszczki chcieli na miasto wyskoczyć,
a nie mieli ją z kim zostawić.
-I zostawili swoje
dziecko z WAMI?! Z Tobą?!- nigdy w życiu nie skrzywdziłabym tak mojego
pierworodnego! Przecież to może się skończyć trwałymi uszczerbkami na zdrowiu
psychicznym! Biedna dziewczynka.
-Ej!- oburzył się-
myśl sobie co chcesz, ale z dziećmi to ja mam dobry kontakt!
-Skoro sam jesteś jak
to dziecko- nalałam sobie sama tego soku, bo licząc na niego, to prędzej
zdechłabym z pragnienia.
-Ale Ty jesteś uprzedzone
babsko, Boże!
-Nie dramatyzuj-
uspokoiłam go. – co Ty masz na ręku?
-Gdzie?- obejrzał
swoją lewą rękę i najwidoczniej nie znalazł na niej nic niepokojącego. A ja
widziałam. Ogromną bliznę po wewnętrznej stronie. Pokazałam mu na swojej ręce o
co chodzi, a ten zrobił dziwną minę i pokazał drugą rękę, na której widniała
taka sama szrama.
-Y? Co ty robiłeś?!
-Mały wypadek na
treningu.
-Na treningu? To co
oni do Ciebie tasakami rzucali i miałeś bronić, czy co?!- no bo sorry, takie
blizny to chyba tylko od jakiś głębokich rozcięć.
-Na siłowni- wywrócił
oczami.
-Ty może nie rzucaj
na prawo i lewo tymi ślepkami, tylko powiedz konkretnie! Bo na siłowni to chyba
nie ma jakiś szczególnie ostrych narzędzi- głębokie westchnięcie. Jakbym nie
wiem czego od niego wymagała.
-Połamałem sobie
ręce, pasuje?
-Obie?!- spytałam
zszokowana, a ten tylko kiwnął głową- ale…?
-Sztanga mi się
wyśliznęła i tak wyszło.
-Sierota- mruknęłam
pod nosem, ale tak żeby tego nie słyszał. Swoją drogą, to jak on musiał
komicznie wyglądać chodząc z dwoma rękoma w gipsie. Oczywiście niewiele myśląc
wybuchnę łam głośnym śmiechem, którego za cholere nie mogłam powstrzymać.
-Liwia!- rzucił
zdenerwowany i po chwili jedna z poduszek poleciała w moją stronę.
-Przepraszam, już się
uspokajam!- zapewniłam, by po chwili znów zacząć się śmiać.
-Zero współczucia,
wiedziałem, że tak będzie! Ale żeby jeszcze się śmiać z poszkodowanego!?
-Ja się nie śmieje,
że połamałeś sobie ręce, naprawdę! Tylko sobie wyobraziłam, jak musiałeś
wyglądać z obiema rękoma w gipsie!
-Mi specjalnie do
śmiechu nie było ,szczególnie jak
musiałem iść do łazienki.
-Bez szczegółów! –
momentalnie się opanowałam. Tak. Jeśli się nie mylę, to miałeś tam swoją
kochaną dziewczynę do pomocy. Stop! Cichocka, bez wredoty!
-Jesteś pewna?- poruszył
brwiami i uśmiechnął się zawadiacko.
-Ty jeszcze musiałbyś
iść na rehabilitacje na mózg!
-Boże, Ty mnie nie
kochasz, co ja z tym zrobię?!- lamentował, uśmiechając się do telefonu po
odczytaniu sms-a. Fajne uczucie.
-Musze iść, bo Ala
mnie zabiję jak nie nagromadzę tej makulatury, cześć!- odstawiłam szklankę,
może trochę za mocno. W sumie chyba tak, bo pękła- chińskie podróbki- mruknęłam
zbierając kawałki szkła.
-Uważaj żebyś się nie
pokaleczyła!
-Nie martw się- i po
chwili już mnie nie było, a co jemu chodziło po głowie? Zapewne to, ze znów
wróciła zimne, niedostępna Liwia.
Jakiś czas później
Jak było? W sumie
moje obawy były nie potrzebne. Robert na szczęście należy do takich osób,
którym buzia raczej się nie zamyka i na dodatek jeszcze to co mówi ma jakiś
sens. Szczególnie gdy mówi o piłce. Widać, że kocha to co robi. Podziwiam za
zaangażowanie, ja chyba nie dałabym rady.
-Już jestem!-
zawołałam wchodząc do domu i rzucając klucze na półkę w korytarzu.
-Jestem u siebie!
-Co robisz?- spytałam
wchodząc do pokoju- a tu tornado przeszło?!- wszędzie lezały porozrzucane
gazety i sterty ciuchów, które raczej nie czekają na swoją kolej do prania.
-Nie mogłam znaleźć
dresów w szafce- a tak i wszystko jasne. Czyli trzeba było wszystko wywalić i
pozostawić na środku pokoju. Oczywiście, a ja głupia nie wpadłam na to od razu.
-W hotelu musze
zbierać ciuchy po piłkarzach, to jeszcze rozumie, ale żeby w domu po Tobie? Co
Ty gwiazda footbollu jesteś?
-Wschodząca, nie
zauważyłaś tego, jak ja cudownie gram?!
-No chyba Szczęsnemu
na nerwach!
-A daj Ty mi z nim
spokój!- podniosła się z łóżka i przeciągnęła- w gazetach na podłodze
pozakreślałam jakieś ogłoszenia, a w tych- wskazała na stertę na komodzie-
jeszcze nie.
-Najpierw popatrzymy
co tu masz, jak nie znajdziemy nic sensownego ,to przepatrzymy te- rozsiadłam
się w fotelu, podgłaszając muzykę płynącą z laptopa przyjaciółki.
-To po cholerę ja
wydałam na nie tyle pieniędzy?!- zbulwersowała się. Oj ciężkie życie będzie z
nią miał ten jej wybranek.
-Ty się przypadkiem
gdzieś nie wybierałaś?- pomamrotała coś pod nosem, podejrzewam , ze mnie
przedrzeźniała i poszła do kuchni.
-Chcesz na obiad
pomidorową, czy czerwony barszczyk?!
-Rozumie, że z
torebki?
-Nie coś Ty, z
Wojtkiem gotowaliśmy i poplotkowaliśmy. On już swoją porcję i Roberta zabrał.
-Mieszkam z
niedorozwojem- skwitowałam. Ale mam nadzieję, że brunetka tego nie słyszała- to
czerwony barszczyk mi zalej!
Czekając na mojego Szoguna (prawda,że
pieszczotliwie ją nazywam? A ona oczywiście się na to pluje, ale jak to Liwia)
kartkowałam kolorowego pismaka i natrafiłam na horoskop. Nie wierzę w takie
brednie, ale przeczytać zawsze można. Hm, spotkam miłość swojego życia? Mam
tego nie zmarnować? Spełnię się zawodowo w pracy? Hahahaha, to ostatnie jest
chyba najbardziej prawdopodobne. Może awansuję na główną pokojówkę? Kto wie,
jaką zrobię karierę w tym hotelu!
-Z czego się
cieszysz?
-Właśnie
przeczytałam, że spotkam miłość mojego życia i mam tego nie zmarnować.
-Tłumacząc to na
nasze spotkałaś już Roberta, poznałaś się trochę z nim, a masz tego nie
zmarnować, czyli nie zamykać się w sobie
i nie bać się z nim spotykać – wyrecytowała zadowolona z siebie i wpakowała
łyżkę z zupą do mordki.
-Przecież byłam z nim
dziś na kawie!
-A ile razy musiał
Cię na nią zapraszać?! Następnym razem, to on już chyba taki cierpliwy nie
będzie.
-Ale Ty Liwia pusta
jesteś- to, ze ja mogę sobie coś wyobrażać, że mogłoby coś z tego być (chociaż
to jest nie możliwe) to chyba normalne, ale jeszcze żeby ona to robiła za mnie,
to już przesada.
-Ta, a Ty pełna!
Nooo, a jak było na randce?
-To NIE była randka!
-Dobrze, to jak była
na spotkaniu towarzyskim?- ostatnie słowa wypowiedziała z drwiącym uśmieszkiem.
Jak ja nienawidzę, kiedy kieruje go w moją stronę!
-Bardzo dobrze!- nie
powiem nic więcej, o nie! Niech się smaży z ciekawości- no dobra!- moja silna
wola jest zajebista!- pogadaliśmy trochę, opowiedziałam mu coś o sobie , czas
zleciał szybko i miło, przynajmniej mi- a co jeśli tylko mi?! O tym nie
pomyślałam, przecież on mógł nudzić się niemiłosiernie!
-Luśka, nawet nie
histeryzuj, że on się nudził !
-Dobra, koniec! Teraz
zajmujemy się tym! – wskazałam na gazety.
Czuję, że kręgosłup
mam powykręcany na wszystkie strony świata, w nogi weszły mi „mrówki”, przez co
nie mogę chodzić. Czytając w Internecie o psychologach, których ogłoszenia
znaleźliśmy w gazecie wybrałyśmy pięciu, przy czym trzech odpadło zanim do nich
zadzwoniliśmy. Z jakże prostego powodu- byli to faceci, a Liwia uparła się jak
osioł, że pójdzie tylko do kobiety. Po części, to wcale jej się nie dziwie.
Wpakowała się w bulimie przez faceta, a teraz miałaby się facetowi z tego żalić
i prosić go o poradę. Bez sensu.
-Zadzwonimy tam
jutro, a teraz wykąpmy się i idźmy spać- marudziła spoglądając na zegarek. W
sumie o 21 to chyba niczego się nie dowiemy nawet w prywatnym gabinecie.
-Ok., to Ty idź się
pierwsza myć, a ja zadzwonię do Nadii.
Rozmowy z siostrą
chyba nigdy nie były tak przyjemne, jak teraz. W domu zawsze wrzeszczałyśmy na
siebie o byle co, a przez tą rozłąkę chyba zaczynamy do siebie tęsknić. Po
prostu cuda się zdarzają. Leżałam w łóżku, a oczy same zamykały się do spania.
Miałam sobie zrobić na noc warkocza, żeby rano, po wstaniu moje włosy nie
sterczały każdy w inną stronę, ale nie mam już na to siły. Gdy powoli
odpływałam w krainę Morfeusza usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a, znalazłam
telefon po omacku. Nieznany numer? „ Dobranoc ;*” Przykro mi, nie mam na nic
siły, odpiszę jutro.
Pokój 256, ten sam
czas
Wykąpany wszedłem do
naszego pokoju, gdzie w łóżku grzeczniutko leżał już Wojtek.
-Jak tam było na
kawie?- spytała odkładając na bok Bravo Sport.
-Dla mnie osobiście
była to najlepsza kawa na świecie.
-Mam nadzieję, że
chodzi tu o towarzystwo, a nie smak- stwierdził przyglądając mi się dziwnie.
-Brudny jestem?
-Ala Ci się podoba-
bardziej stwierdził niż zapytał ponownie opadając na poduszki.
-Sam nie wiem, jest w
niej coś takiego, ale… ta nieśmiałość. Chociaż w sumie to mi się w niej podoba.
I ma ładna oczy i włosy, i…
-Spokojnie, bo Ci
nocy zabraknie na wymienianie jej wszystkich części ciała!- zaśmiał się- masz
jej numerr?
-Nie- idiota!
Zapomniałem poprosić! Boże, co za debil ze mnie i ja mam niby ją poderwać!
-Co Ty byś beze mnie
zrobił- pokręcił ze zrezygnowaniem głową i podał mi kartkę na której widniał
rządek 9 cyferek.
-Skąd to masz?!
-Liwia zostawiła
telefon na szafce jak sprzątała, to skorzystałem- mówi na mnie, że mi się Ala
podoba, a sam wodzi wzrokiem za brunetką.
-Fajna jest, nie?
-Wredny babsztyl i
tyle – zaśmiałem się wysyłając sms-a do blondynki -nabijała się ze mnie, że
połamałem sobie ręce- poskarżył się bramkarz odwracając się tyłem, czym dał do
zrozumienia, że nie chce drążyć tego tematu.
-Jak z dziećmi.
PRZEPRASZAM! Mogę
powiedzieć tylko tyle. Szkoła, kompletny brak czasu wpłynął na to, ze rozdziału
nie było tak dawno. Pewnie mam również ogromne zaległości u Was na blogach,
chociaż starałam się nadrabiać wszystko w wolnych chwilach. Resztę uzupełnię
podczas wolnych dni, które na całe szczęście zbliżają się wielkimi krokami.
Rozdział? Tragizm!
Trzymajcie się ciepło
;*
he he rzeczywiście Robert elokwencją nie zgrezszył, ale Wojtek był na posterunku, na szczęście. czekam na nexta, i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńJaaak słodko!
OdpowiedzUsuńHahahah, też często wymieniając zwierzęta, jakie posiadam, mówię o siostrze i psie :D
Mam nadzieję, że Ala przełamie nieśmiałość, a Liwia przestanie zgrywać taką niedostępną ;>
wreszcie się doczekałam rozdział super mam nadzieje że ala szybko spotka się znowu z robertem czekam na następny
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga http://so-suprising.blogspot.com/ Jest on oczywiście o Arsenalu, pisany z trzech różnych perspektyw, przez trzy różne autorki, trzema różnymi stylami. Pojawił się już prolog ! <3 Zapraszam ! <3
OdpowiedzUsuńNo, wreszcie wróciłaś! Zdążyłam się już stęsknić za Lewym i Wojtkiem. ;) Jednak randka Ali z Robertem nie okazała się taka straszna i bawiła się na niej całkiem nieźle. I okazuje się, że jej obawy co do tego, że Lewy bawił się gorzej od niej są zupełnie bezpodstawne, bo facet wpadł na całego i w dziewczynie podoba mu się dosłownie wszystko. Ciekawa jestem, jak będzie dalej z Liwią i Wojtkiem, bo chłopaka rzeczywiście do niej ciągnie, tylko dziewczyna nastawiła się już do niego bardzo defensywnie. Z drugiej strony nic dziwnego, skoro została aż tak skrzywdzona przez faceta i przez niego wpadła w bulimię...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;*
PS. Zmiana nicku po raz ostatni. Tym razem - powrót do korzeni, ten podobał mi się chyba najbardziej. :)
Dzięki za komentarz na moim blogu i oczywiście będę Cię informować . :)
OdpowiedzUsuńNadrobię twoje opowiadanie w wolnym czasie . :)
A jednak randka się udała! ;D
OdpowiedzUsuńMieli wiele tematów do obgadania, więc nie było tak źle ;D
Oplułam się ze śmiechu, kiedy nastała rozmowa o bliznach Szczęsnego i tasakach na treningu XD
Zapraszam na http://bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ gdzie pojawił się 10 odcinek ;)
ŚWIETNE opowiadanie *.* czekam na następny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się,że podobają Ci się moje wypociny ;D
UsuńFajne, fajne:) Główna bohaterka jest świetna, Robertowi podoba się jej nieśmiałość, aż mi się humor poprawił jak przeczytałam tę część:) Już widzę z nich ładną parę i mam nadzieję, że Ala wyciągnie przyjaciółkę z choroby:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
its-good-time.blogspot.com
zly-chlopak.blogspot.com
;***
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://zlotkoiorzelek.blogspot.com/
zapraszam do siebie, a u ciebie nadrobie może jutro , pozdrawiam
Główna, bohaterka mnie oczarowała. Jest taka , nie wiem coś mi się w niej podoba . Ładnie by im było z Robertem . :P
OdpowiedzUsuńU mnie dziewiątka . :D
to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com
jakie te sytuacje, które tworzysz są słodkie *.*
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że dodasz coś jeszcze ... (?)
o masakra jaki fajny rozdział!!;) Rozwalają mnie dialogi:) Zapraszam do mnie: http://bvb-my-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń