niedziela, 28 października 2012

5. Nigdy nie mów nigdy.



Przebrałam się w czarną bluzkę z rękawem trzy- czwarte i granatowe rurki. Włosy rozpuszczone, czy zostawić w kitce? A dobra! Niech będzie, że zaszaleję- rozpuszczę, co mi szkodzi, najwyżej będą mi się pławić w obiecanej kawie. Usta przeciągnęłam lekko błyszczykiem, a rzęsy tuszem to rzęs, co było w tych warunkach nie lada wyczynem, ponieważ nigdzie ani widu, ani słychu kawałka lusterka!
-No, możemy iść!- wyszłam szamocząc się z torebką, żeby znaleźć telefon. A pies go srał! Jak nie będzie potrzebny, to sam się nawinie!
-To chodźmy, tu nie daleko jest podobno jakaś mała, ale mila kawiarenka- hm, kawiarenka może być miła? Dobra, to sportowiec, a nie humanista! Do tego jak ten sportowiec się uśmiecha! I tak. Teraz mój standardowy problem- o czym ja mam z nim niby do cholerki rozmawiać?!
-Trema przed mistrzostwami jest?- zadałam pierwsze, lepsze pytanie, które przyszło na mi myśl.
-Trema? Nie, jeszcze nie, ale z godzinę przed meczem otwarcia może być różnie.
-Na pewno będzie dobrze, ja tam w Ciebie wierzę- zapewniłam, potykając się na prostej powierzchni ot, taki standard. Mam nadzieję, że chociaż tego nie zauważył.
-To miłe- zaśmiał się, otwierając przede mną drzwi od kawiarni. Pełna kultura, nie ma się czego doczepić. Wnętrze utrzymane było w stylu retro, ale miało w sobie coś takiego, że wiedziałam, że stanie się jednym z  moich ulubionych miejsc w Warszawie.
  Zajęliśmy stolik przy oknie, dzięki czemu miałam wyśmienity widok na to, co dzieje się na ulicy. Moim zboczeniem był fakt, że uwielbiałam obserwować ludzi, ich zachowania. Podeszła do nas młoda (ładna) kelnerka, która wręcz rozbierała Lewandowskiego wzrokiem. No hellou!? Ja tu jestem!  A Ty koleżanko masz tylko zapisać dwie kawy, szarlotkę i sernik dla mnie z racji tego, ze nie znoszę ciast z owocami.
-Opowiedz mi coś o sobie- poprosił.
-Hm, mam na imię Ala, pochodzę z Torunia, skończyłam technikum hotelarskie, mam dwa zwierzaki; psa i siostrę Nadię, marzy mi się jakiś mały hotelik w górach- wyrecytowałam- z czego się śmiejesz?
-Z tych zwierzaków.
-Jedno groźniejsze od drugiego- zapewniłam- ale tak serio, to Młoda jest kochana- ja tego NIE powiedziałam. Gdyby ten pasożyt się o tym dowiedział, nie miałabym życia- ale czasami mnie irytuje.
-Duża jest różnica między Wami?
-No trzy lata są, niby nie dużo, ale gdy był przełom gimnazjum- technikum, wtedy była widoczna ta różnica, teraz jest lepiej, tym bardziej jak nie ma mnie w domu.
-Wspominałaś, że chcesz iść za rok na studia, jaki kierunek?
-Biotechnologia- spojrzał na mnie zdziwiony- no co?
-Mnie by przerażał ten kierunek, nie byłem orłem w szkole- przyznał- ale to trochę się ni jak ma z hotelami.
-Jedno nie wyklucza drugiego. Maturę z chemii i biologii zdałam nie najgorzej, więc jakieś szanse mam- nie ma co się przechwalać, ze chemia była rozszerzona- a Ty? Chyba masz jakieś inne życie poza piłką?
-Jakieś mam, ale przyznam szczerze, że jest mało czasu na nie.
-Dlatego dziwię się i zarazem podziwiam sportowców- stwierdziłam podjadając ciasto.
-Dlaczego?
-Macie mało czasu dla swoich bliskich, na jakieś rodzinne wypady, czy inne rzeczy tego typu.
-Coś za coś. Robimy to co kochamy, jeszcze nam za to płacą- przyznał- chociaż nie raz dostaję opieprz od mamy, że rzadko dzwonię i przyjeżdżam do Warszawy- zaśmiał się.
-Grasz w Niemczech- bardziej stwierdziłam niż zapytałam- wujek Google- odpowiedziałam napotykając nieme pytanie w jego oczach – wspominałam Ci, że w dziedzinie sportu jestem noga. Poza Tobą i Wojtkiem nie kojarzę nikogo z naszej kadry- no dobra. Wiem jeszcze który to Smuda i Błaszczykowski, ale podziękowania mogę skierować tylko i wyłącznie w stronę reklamy Biedronki. Codziennie niskie ceny, każdy tworzy drużynę narodową i tak dalej.
-Wszystko jeszcze można nadrobić- o tak. Szczególnie wtedy, gdy będę zbierać ich bieliznę porozrzucaną po całym pokoju. To będę wręcz wymarzone warunki do zwierania znajomości. Jeszcze może słit focie sobie z nimi zrobię? Na fejsbuczka- chociaż przede wszystkim mam nadzieję, że uda mi się zmienić Twój stosunek do sportu, albo chociaż do piłki nożnej- uśmiechnął się zawadiacko.
-Chcesz zacząć dokonywać rzeczy nie możliwych?- spojrzałam na niego z powątpieniem. Ja i piłka? No way! To się nie może udać. Ten plan jest spalony na starcie.
-Nigdy nie mów nigdy- stwierdził tajemniczo.


Hotel

Skończyłam sprzątać w łazience i nawet pozwijałam porozrzucane ciuchy, chociaż to nie leżało już  w moich kompetencjach, ale nie mogłam patrzeć na ten bajzer.
-Chcesz soku?- spytał Wojtek leżąc na łóżku i pisząc coś na telefonie. Pewnie słodki sms-ik, do któreś z piękności, z plaży.
-Jaki masz?
-Porzeczkowy, pomarańczowy i jabłkowy- wyrecytował- a nie, jabłkowy Sara wypiła.
-Kto?! – yy, tak . Tego pytania miało nie być, a w każdym bądź razie, nie w tym tonie.
-No córka Łukasza, wczoraj ją z Robertem trochę mieliśmy, bo Piszczki chcieli na miasto wyskoczyć, a nie mieli ją z kim zostawić.
-I zostawili swoje dziecko z WAMI?! Z Tobą?!- nigdy w życiu nie skrzywdziłabym tak mojego pierworodnego! Przecież to może się skończyć trwałymi uszczerbkami na zdrowiu psychicznym! Biedna dziewczynka.
-Ej!- oburzył się- myśl sobie co chcesz, ale z dziećmi to ja mam dobry kontakt!
-Skoro sam jesteś jak to dziecko- nalałam sobie sama tego soku, bo licząc na niego, to prędzej zdechłabym z pragnienia.
-Ale Ty jesteś uprzedzone babsko, Boże!
-Nie dramatyzuj- uspokoiłam go. – co  Ty masz na ręku?
-Gdzie?- obejrzał swoją lewą rękę i najwidoczniej nie znalazł na niej nic niepokojącego. A ja widziałam. Ogromną bliznę po wewnętrznej stronie. Pokazałam mu na swojej ręce o co chodzi, a ten zrobił dziwną minę i pokazał drugą rękę, na której widniała taka sama szrama.
-Y? Co ty robiłeś?!
-Mały wypadek na treningu.
-Na treningu? To co oni do Ciebie tasakami rzucali i miałeś bronić, czy co?!- no bo sorry, takie blizny to chyba tylko od jakiś głębokich rozcięć.
-Na siłowni- wywrócił oczami.
-Ty może nie rzucaj na prawo i lewo tymi ślepkami, tylko powiedz konkretnie! Bo na siłowni to chyba nie ma jakiś szczególnie ostrych narzędzi- głębokie westchnięcie. Jakbym nie wiem czego od niego wymagała.
-Połamałem sobie ręce, pasuje?
-Obie?!- spytałam zszokowana, a ten tylko kiwnął głową- ale…?
-Sztanga mi się wyśliznęła i tak wyszło.
-Sierota- mruknęłam pod nosem, ale tak żeby tego nie słyszał. Swoją drogą, to jak on musiał komicznie wyglądać chodząc z dwoma rękoma w gipsie. Oczywiście niewiele myśląc wybuchnę łam głośnym śmiechem, którego za cholere nie mogłam powstrzymać.
-Liwia!- rzucił zdenerwowany i po chwili jedna z poduszek poleciała w moją stronę.
-Przepraszam, już się uspokajam!- zapewniłam, by po chwili znów zacząć się śmiać.
-Zero współczucia, wiedziałem, że tak będzie! Ale żeby jeszcze się śmiać z poszkodowanego!?
-Ja się nie śmieje, że połamałeś sobie ręce, naprawdę! Tylko sobie wyobraziłam, jak musiałeś wyglądać z obiema rękoma w gipsie!
-Mi specjalnie do śmiechu nie było ,szczególnie  jak musiałem iść do łazienki.
-Bez szczegółów! – momentalnie się opanowałam. Tak. Jeśli się nie mylę, to miałeś tam swoją kochaną dziewczynę do pomocy. Stop! Cichocka, bez wredoty!
-Jesteś pewna?- poruszył brwiami i uśmiechnął się zawadiacko.
-Ty jeszcze musiałbyś iść na rehabilitacje na mózg!
-Boże, Ty mnie nie kochasz, co ja z tym zrobię?!- lamentował, uśmiechając się do telefonu po odczytaniu sms-a. Fajne uczucie.
-Musze iść, bo Ala mnie zabiję jak nie nagromadzę tej makulatury, cześć!- odstawiłam szklankę, może trochę za mocno. W sumie chyba tak, bo pękła- chińskie podróbki- mruknęłam zbierając kawałki szkła.
-Uważaj żebyś się nie pokaleczyła!
-Nie martw się- i po chwili już mnie nie było, a co jemu chodziło po głowie? Zapewne to, ze znów wróciła zimne, niedostępna Liwia.



 Jakiś czas później

Jak było? W sumie moje obawy były nie potrzebne. Robert na szczęście należy do takich osób, którym buzia raczej się nie zamyka i na dodatek jeszcze to co mówi ma jakiś sens. Szczególnie gdy mówi o piłce. Widać, że kocha to co robi. Podziwiam za zaangażowanie, ja chyba nie dałabym rady.
-Już jestem!- zawołałam wchodząc do domu i rzucając klucze na półkę w korytarzu.
-Jestem u siebie!
-Co robisz?- spytałam wchodząc do pokoju- a tu tornado przeszło?!- wszędzie lezały porozrzucane gazety i sterty ciuchów, które raczej nie czekają na swoją kolej do prania.
-Nie mogłam znaleźć dresów w szafce- a tak i wszystko jasne. Czyli trzeba było wszystko wywalić i pozostawić na środku pokoju. Oczywiście, a ja głupia nie wpadłam na to od razu.
-W hotelu musze zbierać ciuchy po piłkarzach, to jeszcze rozumie, ale żeby w domu po Tobie? Co Ty gwiazda footbollu jesteś?
-Wschodząca, nie zauważyłaś tego, jak ja cudownie gram?!
-No chyba Szczęsnemu na nerwach!
-A daj Ty mi z nim spokój!- podniosła się z łóżka i przeciągnęła- w gazetach na podłodze pozakreślałam jakieś ogłoszenia, a w tych- wskazała na stertę na komodzie- jeszcze nie.
-Najpierw popatrzymy co tu masz, jak nie znajdziemy nic sensownego ,to przepatrzymy te- rozsiadłam się w fotelu, podgłaszając muzykę płynącą z laptopa przyjaciółki.
-To po cholerę ja wydałam na nie tyle pieniędzy?!- zbulwersowała się. Oj ciężkie życie będzie z nią miał ten jej wybranek.
-Ty się przypadkiem gdzieś nie wybierałaś?- pomamrotała coś pod nosem, podejrzewam , ze mnie przedrzeźniała  i poszła do kuchni.
-Chcesz na obiad pomidorową, czy czerwony barszczyk?!
-Rozumie, że z torebki?
-Nie coś Ty, z Wojtkiem gotowaliśmy i poplotkowaliśmy. On już swoją porcję i Roberta zabrał.
-Mieszkam z niedorozwojem- skwitowałam. Ale mam nadzieję, że brunetka tego nie słyszała- to czerwony barszczyk mi zalej!
 Czekając na mojego Szoguna (prawda,że pieszczotliwie ją nazywam? A ona oczywiście się na to pluje, ale jak to Liwia) kartkowałam kolorowego pismaka i natrafiłam na horoskop. Nie wierzę w takie brednie, ale przeczytać zawsze można. Hm, spotkam miłość swojego życia? Mam tego nie zmarnować? Spełnię się zawodowo w pracy? Hahahaha, to ostatnie jest chyba najbardziej prawdopodobne. Może awansuję na główną pokojówkę? Kto wie, jaką zrobię karierę w tym hotelu!
-Z czego się cieszysz?
-Właśnie przeczytałam, że spotkam miłość mojego życia i mam tego nie zmarnować.
-Tłumacząc to na nasze spotkałaś już Roberta, poznałaś się trochę z nim, a masz tego nie zmarnować, czyli nie zamykać się  w sobie i nie bać się z nim spotykać – wyrecytowała zadowolona z siebie i wpakowała łyżkę z zupą do mordki.
-Przecież byłam z nim dziś na kawie!
-A ile razy musiał Cię na nią zapraszać?! Następnym razem, to on już chyba taki cierpliwy nie będzie.
-Ale Ty Liwia pusta jesteś- to, ze ja mogę sobie coś wyobrażać, że mogłoby coś z tego być (chociaż to jest nie możliwe) to chyba normalne, ale jeszcze żeby ona to robiła za mnie, to już przesada.
-Ta, a Ty pełna! Nooo, a jak było na randce?
-To NIE była randka!
-Dobrze, to jak była na spotkaniu towarzyskim?- ostatnie słowa wypowiedziała z drwiącym uśmieszkiem. Jak ja nienawidzę, kiedy kieruje go w moją stronę!
-Bardzo dobrze!- nie powiem nic więcej, o nie! Niech się smaży z ciekawości- no dobra!- moja silna wola jest zajebista!- pogadaliśmy trochę, opowiedziałam mu coś o sobie , czas zleciał szybko i miło, przynajmniej mi- a co jeśli tylko mi?! O tym nie pomyślałam, przecież on mógł nudzić się niemiłosiernie!
-Luśka, nawet nie histeryzuj, że on się nudził !
-Dobra, koniec! Teraz zajmujemy się tym! – wskazałam na gazety.

Czuję, że kręgosłup mam powykręcany na wszystkie strony świata, w nogi weszły mi „mrówki”, przez co nie mogę chodzić. Czytając w Internecie o psychologach, których ogłoszenia znaleźliśmy w gazecie wybrałyśmy pięciu, przy czym trzech odpadło zanim do nich zadzwoniliśmy. Z jakże prostego powodu- byli to faceci, a Liwia uparła się jak osioł, że pójdzie tylko do kobiety. Po części, to wcale jej się nie dziwie. Wpakowała się w bulimie przez faceta, a teraz miałaby się facetowi z tego żalić i prosić go o poradę. Bez sensu.
-Zadzwonimy tam jutro, a teraz wykąpmy się i idźmy spać- marudziła spoglądając na zegarek. W sumie o 21 to chyba niczego się nie dowiemy nawet w prywatnym gabinecie.
-Ok., to Ty idź się pierwsza myć, a ja zadzwonię do Nadii.

Rozmowy z siostrą chyba nigdy nie były tak przyjemne, jak teraz. W domu zawsze wrzeszczałyśmy na siebie o byle co, a przez tą rozłąkę chyba zaczynamy do siebie tęsknić. Po prostu cuda się zdarzają. Leżałam w łóżku, a oczy same zamykały się do spania. Miałam sobie zrobić na noc warkocza, żeby rano, po wstaniu moje włosy nie sterczały każdy w inną stronę, ale nie mam już na to siły. Gdy powoli odpływałam w krainę Morfeusza usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a, znalazłam telefon po omacku. Nieznany numer? „ Dobranoc ;*” Przykro mi, nie mam na nic siły, odpiszę jutro.

Pokój 256, ten sam czas

Wykąpany wszedłem do naszego pokoju, gdzie w łóżku grzeczniutko leżał już Wojtek.
-Jak tam było na kawie?- spytała odkładając na bok Bravo Sport.
-Dla mnie osobiście była to najlepsza kawa na świecie.
-Mam nadzieję, że chodzi tu o towarzystwo, a nie smak- stwierdził przyglądając mi się dziwnie.
-Brudny jestem?
-Ala Ci się podoba- bardziej stwierdził niż zapytał ponownie opadając na poduszki.
-Sam nie wiem, jest w niej coś takiego, ale… ta nieśmiałość. Chociaż w sumie to mi się w niej podoba. I ma ładna oczy i włosy, i…
-Spokojnie, bo Ci nocy zabraknie na wymienianie jej wszystkich części ciała!- zaśmiał się- masz jej numerr?
-Nie- idiota! Zapomniałem poprosić! Boże, co za debil ze mnie i ja mam niby ją poderwać!
-Co Ty byś beze mnie zrobił- pokręcił ze zrezygnowaniem głową i podał mi kartkę na której widniał rządek 9 cyferek.
-Skąd to masz?!
-Liwia zostawiła telefon na szafce jak sprzątała, to skorzystałem- mówi na mnie, że mi się Ala podoba, a sam wodzi wzrokiem za brunetką.
-Fajna jest, nie?
-Wredny babsztyl i tyle – zaśmiałem się wysyłając sms-a do blondynki -nabijała się ze mnie, że połamałem sobie ręce- poskarżył się bramkarz odwracając się tyłem, czym dał do zrozumienia, że nie chce drążyć tego tematu.
-Jak z dziećmi.


PRZEPRASZAM! Mogę powiedzieć tylko tyle. Szkoła, kompletny brak czasu wpłynął na to, ze rozdziału nie było tak dawno. Pewnie mam również ogromne zaległości u Was na blogach, chociaż starałam się nadrabiać wszystko w wolnych chwilach. Resztę uzupełnię podczas wolnych dni, które na całe szczęście zbliżają się wielkimi krokami.
Rozdział? Tragizm!
Trzymajcie się ciepło ;*

14 komentarzy:

  1. he he rzeczywiście Robert elokwencją nie zgrezszył, ale Wojtek był na posterunku, na szczęście. czekam na nexta, i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaak słodko!
    Hahahah, też często wymieniając zwierzęta, jakie posiadam, mówię o siostrze i psie :D
    Mam nadzieję, że Ala przełamie nieśmiałość, a Liwia przestanie zgrywać taką niedostępną ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. wreszcie się doczekałam rozdział super mam nadzieje że ala szybko spotka się znowu z robertem czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na bloga http://so-suprising.blogspot.com/ Jest on oczywiście o Arsenalu, pisany z trzech różnych perspektyw, przez trzy różne autorki, trzema różnymi stylami. Pojawił się już prolog ! <3 Zapraszam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No, wreszcie wróciłaś! Zdążyłam się już stęsknić za Lewym i Wojtkiem. ;) Jednak randka Ali z Robertem nie okazała się taka straszna i bawiła się na niej całkiem nieźle. I okazuje się, że jej obawy co do tego, że Lewy bawił się gorzej od niej są zupełnie bezpodstawne, bo facet wpadł na całego i w dziewczynie podoba mu się dosłownie wszystko. Ciekawa jestem, jak będzie dalej z Liwią i Wojtkiem, bo chłopaka rzeczywiście do niej ciągnie, tylko dziewczyna nastawiła się już do niego bardzo defensywnie. Z drugiej strony nic dziwnego, skoro została aż tak skrzywdzona przez faceta i przez niego wpadła w bulimię...
    Pozdrawiam. ;*
    PS. Zmiana nicku po raz ostatni. Tym razem - powrót do korzeni, ten podobał mi się chyba najbardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za komentarz na moim blogu i oczywiście będę Cię informować . :)
    Nadrobię twoje opowiadanie w wolnym czasie . :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A jednak randka się udała! ;D
    Mieli wiele tematów do obgadania, więc nie było tak źle ;D
    Oplułam się ze śmiechu, kiedy nastała rozmowa o bliznach Szczęsnego i tasakach na treningu XD
    Zapraszam na http://bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ gdzie pojawił się 10 odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ŚWIETNE opowiadanie *.* czekam na następny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że podobają Ci się moje wypociny ;D

      Usuń
  9. Fajne, fajne:) Główna bohaterka jest świetna, Robertowi podoba się jej nieśmiałość, aż mi się humor poprawił jak przeczytałam tę część:) Już widzę z nich ładną parę i mam nadzieję, że Ala wyciągnie przyjaciółkę z choroby:)
    Zapraszam do mnie:
    its-good-time.blogspot.com
    zly-chlopak.blogspot.com
    ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/

    http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/

    zapraszam do siebie, a u ciebie nadrobie może jutro , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Główna, bohaterka mnie oczarowała. Jest taka , nie wiem coś mi się w niej podoba . Ładnie by im było z Robertem . :P
    U mnie dziewiątka . :D
    to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. jakie te sytuacje, które tworzysz są słodkie *.*
    mam nadzieje, że dodasz coś jeszcze ... (?)

    OdpowiedzUsuń
  13. o masakra jaki fajny rozdział!!;) Rozwalają mnie dialogi:) Zapraszam do mnie: http://bvb-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń