wtorek, 24 lipca 2012

Prolog

Toruń, pokój pewnej blondynki

Matura zdana, testy zawodowe zaliczone. Niby wszystko pięknie, powinnam cieszyć się z rozpoczynających się wakacji, ale... No właśnie zawsze jest jakieś ale. Nie ma co się czarować rodziców nie stać na utrzymywanie dorastającej Nadii i mnie, bądź co bądź od dwóch lat pełnoletniej osoby. Z kasą od zawsze było krucho, ale nikt nigdy nie narzekał, przecież nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest, by zawsze mieć wsparcie w rodzinie i bez względu na to co się wydarzy stać za sobą murem,a tak zawsze u nas było. Ze mną nigdy nie było jakiś większych problemów, należę do osób raczej nie śmiałych, co jest dość denerwujące. Problemy z nawiązywaniem znajomości, ciągłe rumienienie się, gdy zwróci na mnie uwagę jakiś chłopak. Jeden stwierdził, że jest to nawet urocze, ale cóż...taki tego urok był, że po dwóch miesiącach zrezygnował, a ja? Byłam dość podłamana, bo w końcu zaczynało mi na nim zależeć, lecz po jakimś czasie stwierdziłam, że nie nadają się do życia w jakimkolwiek związku. No chyba, że radzieckim. 
Moje wspaniałe rozmyślania przerwał dźwięk telefony, spojrzałam na wyświetlacz- Liwia. Moja najlepsza przyjaciółka. W sumie to jedyna. Znamy się od dzieciaka, mieszkamy naprzeciwko siebie z tą różnicą, że panna Cichocka nigdy nie miała jakichkolwiek problemów z pieniędzmi. Jej rodzice prowadzą własną firmę, ale wbrew pozorom nie są oni zarozumiali. Wręcz przeciwnie.
Brunetka jako jedyna z gromadki dzieci bawiących się w piaskownicy próbowała mnie poznać,a ja w przypływie ośmielenia pochwaliłam jej dobieranego warkocza i tak się wszystko zaczęło. Przy niej czuję się sobą, mogę się swobodnie śmiać, wszystko jej powiedzieć, mając pewność, że nikt więcej się o tym nie dowie.
-Tak?
-O kurwa- oh, jakie mile przywitanie- ja pierdole- no dobra,coś jeszcze?- Luśka nie uwierzysz! - w jej głosie słychać było podniecenie i jakieś lekkie zdenerwowanie. Czyżby kolejny amator?
-Poczekaj, niech zgadnę! Michał spod 5 poprosił Cię o chodzenie?!
-Co?! Jaki Michał? A ten ! A do diabla z nim!- taaak. W wczoraj to on był taaaaki słodki, taaaki ładny jeszcze sraki i owaki,a dziś jest bee-pamiętasz mojego kuzyna? Artura?
-Poczekaj...to jest ten od hoteli?- gościu niezła szycha, do tego zadzierał nosa odkąd pamiętam,ale to nic.
-Tak,tak. I teraz uważaj! Siedzisz?
-Stoje.
-To lepiej usiądź- ona się czegoś naćpała, jak Boga kocham. Zabiorę jej te cholerne marsjanki jak tylko do niej pójdę.- Gdy dowiedział się,że już skończyłyśmy techniku, zaproponował nam pracę!- o.O. Moment muszę złapać oddech. Czy ja mówiłam, że Artur jest zarozumiały? Boże,jak ja się za nim stęskniłam przez te dwa lata, taki miły chłopak!
-Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Nie!
-O kurwa!- wyrwało mi się z tej całej radości.
-I to nie wszystko! Na dodatek będziemy pracować w hotelu...i teraz uwaga! Hyatt!!- wydarła się dużo bardziej niż było to potrzebne. Nazwa coś mi mówiła, ale nie wiedziałam wgl skąd ją kojarzę.
-To jest jakiś nowy hotel?- zapytałam niepewnie.
-Nowy? Nowy?! On jest wybudowany specjalnie na Euro!- no tak. Zapomniałam o tym całym cyrku z piłką nożną- a wiesz co to oznacza?!
-Dużo obcokrajowców?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Po drugiej stronie usłyszałam tylko głośne walnięcie dłonią w czoło. A jakie echo się rozniosło! Pusto, oj pusto tam jest.
-W tym hotelu stacjonuje reprezentacja POLSKI!- no. To teraz usiadłam z wrażenie. Znaczy chciałam usiąść, bo z tego wszystkiego nie wycelowałam dupskiem w fotel, tylko wylądowałam z hukiem na podłodze.
-No to pięknie- jęknęłam, tylko na tylko było mnie stać.
-Dzisiaj musisz dac mi odpowiedź, jak coś za trzy dni byśmy zaczynały- już?! Tak od razu?
-Boże Liwia...ja sama nie wiem, chciałabym, wiesz, że kasa jest potrzebna,ale..
-Boisz się- wpadła mi w słowo Cichocka.
-Za dwa dni jedziemy do pracy,do Warszawy- zadecydowałam twardo.
-Obiecuję Ci, że nie będziesz tego żałować- zapewniła mnie przyjaciółka. Oby. Obym tego nie żałowała.

Pewna para

-Robert musimy porozmawiać- zwróciła się do mnie moja narzeczona Ania. Myślami błądziłem już po Polsko-Ukraińskich murawach, ale starałem się skupić na tych krótkich wakacjach.
-Słucham Cię- przytuliłem się do niej, dając całusa w czoło.
-To wszystko nie ma sensu- zawyrokowała unikając mojego wzroku- nasz związek jest bez przyszłości.
-Ale..jak to? Jak to bez przyszłości?!
-Robert, nie denerwuj się, myślałam o tym od dawna, mnie też nie jest łatwo, przyzwyczaiłam się bardzo do Ciebie,ale...ja już Cię nie kocham- mówiła zdejmując z palca niedawno otrzymany pierścionek.
-Masz kogoś?
-Nie. Znaczy poznałam ...nie, aktualnie nie... nie bądź na mnie zły, tak będzie lepiej dla nas. Życzę Ci szczęścia. Na boisku i w życiu prywatnym- odeszła, a ja stałem jak ten kołek patrząc jak miłość mojego życia oddala się ode mnie. Tylko czemu zamiast smutku czułem ulgę?



Prolog tragiczny świetnie zdają sobie z tego sprawę, ale muszę się wdrożyć w pisanie, dawno tego nie robiłam i chyba wyszłam z wprawy;) Wczoraj czytałam kilka opowiadań i muszę przyznać są one coraz ciekawsze. Od ponad roku nie miałam styczności z onetem,wiele autorek które pamiętam zaniechały również swoją aktywność twórczą, ale widzę wiele wspaniałych dziewczyn, które podobnie mają ogromny talent. Może nawet większy ;)
Do napisania za około tydzień!
PS. Wiem,że jeszcze nie wszystkie zakładki są gotowe, ale wszystko w swoim czasie;D
Miłego dnia Wam życzę;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz